Często wyjeżdżałam na parę dni. Były to wyjazdy służbowe bądź towarzyskie.
Teoretycznie rzecz biorąc w towarzystwie ” bliskich” mi osób miałam spędzać czas przyjemnie i pożytecznie. Takie dwie pieczenie przy jednym ogniu. Ostatecznie okazywało się, że ten czas pożyteczny był pożytecznym, a ten przyjemny, teraz po czasie mogę powiedzieć przyjemnym nigdy nie był. Zawsze kończył się tak samo i zawsze spełniałam oczekiwania innych, nie swoje.
Długo dojrzewałam do tego by stawać się Takim człowiekiem, którego lubię i staram się kochać. Długo też nie mogłam podjąć decyzji, że „mogę” bez rodziny tj. moich dzieci i męża wyjechać poza miejsce zamieszkania. Długo zastanawiałam się czy na to zasługuję i mogę „w spokoju” pojechać na parę dni rozkoszować się otaczającą mnie przyrodą.
Do wyjazdu namówiła mnie Kasia, żona kuzyna, fantastyczna dziewczyna, która od kilkunastu lat jest lepszą ciotką dla moich dziewczynek niż matki chrzestne ( zapewne jakiś czas temu nie odważyłabym się tego napisać by nie wywołać rodzinnej kłótni, teraz jednak jest mi to obojętne).
Cel podróży – Nałęczów – Termy Pałacowe. Ośrodek nastawiony na zabiegi relaksacyjne jest bardzo ładnie urządzony i przygotowany do przyjęcia nastawionego na odpoczynek klienta.
Pierwszy raz wyjechałam w towarzystwie „tylko i wyłącznie” kobiecym. Ja, Kasia, jej siostra (przyrodnia) Iza i koleżanka Izy -Magda.
Cztery zupełnie (moim zdaniem) różne kobiety, w różnym wieku i z zupełnie innym doświadczeniem życiowym.
A jednak cztery zupełnie inne kobiety potrafiły się dogadać i cudownie spędzić 3 dni, nie zwracając zupełnie uwagi na mężczyzn !!!
I tak pierwszy raz w życiu, nie zważając na to jak wyglądam, jak jestem ubrana, czy się komuś podobam czy też nie, wyszłam poza drzwi swojego pokoju i ….świetnie się bawiłam.